Powołał mnie Pan do zakonu i kapłaństwa…

 

Świadectwo powołania do życia konsekrowanego i kapłaństwa br. Pawła

Każde powołanie ma jakiś początek i cytując proroka Izajasza: Powołał Mnie Pan już z łona mej matki, od jej wnętrzności wspomniał moje imię ( Iż 49,1), mogę powiedzieć, że tak rzeczywiście było, choć tę prawdę z Bożą pomocą musiałem dopiero odkryć, a nie było to łatwe, bo w latach wczesnej młodości i wieku dojrzewania stawiałem Bogu i Jego Łasce bardzo wiele przeszkód…

Urodziłem się w 1977 r. w Lublinie, mieszkałem na os. Marii Konopnickiej, skąd udałem się do zakonu. W latach 70 parafia pw. Św. Józefa była dopiero w Bożych planach, więc sakrament chrztu przyjąłem u kapucynów na Poczekajce( myślę, że to nie był przypadek, bo św. Franciszek w przyszłości miał stać się dla mnie bardzo ważną i inspirującą Osobą).

Szkołę Podstawową nr 29 ukończyłem w 1992 r. W międzyczasie już, nie u kapucynów, ale u św. Józefa, przyjąłem po raz pierwszy do serca Najświętszy Sakrament ( był to rok 1986) oraz sakrament bierzmowania ( 1992) i … właściwie mój kontakt z parafią, wspólnotą Kościoła i Bogiem definitywnie na wiele lat się urwał. W roku 1996 ukończyłem XVI LO im. A. i J. Vetterów, po którym podjąłem studia na Wydziale Politologii UMCS, które zakończyły się uzyskaniem tytuły magistra w 2002r.

Wracając jednak do powołania, należałoby się nieco cofnąć w czasie do 1999r., kiedy to Bóg przez osobę o. Pio z całą mocą zapukał do mojego serca…. Otóż w tym właśnie 1999r. nie przez przypadek ( to też ciekawa historia) wpadła w moje ręce książka autorstwa Marii Winowskiej pt. „Prawdziwe oblicze o. Pio”. Okazało się, że Bóg posłużył się moim zamiłowaniem do literatury, aby na nowo odbudować moją z Nim relację. Kupiłem tę książkę. Była to, o dziwo, jedyna „religijna” pozycja książkowa w księgarni, w której ją nabyłem. Po przyjściu do domu wziąłem tę książkę do ręki i … przeczytałem ją z wypiekami na twarzy ( ok 300 stron) w ciągu jednego dnia.

Bóg przez pośrednictwo o. Pio tak mocno do mnie przemówił, że postanowiłem ( po jakichś 8 latach licząc od bierzmowania) się wyspowiadać. Przygotowanie do spowiedzi nie trwało długo, a pisemny rachunek sumienia zajął mi jakieś 3 strony A4. Dwa, a może trzy dni potem odbyłem z wiarą pierwszą i szczerą spowiedź. Niedługo po tym związałem się z grupą modlitewną  o. Pio, która działała przy parafii kapucynów na Poczekajce, gdzie coraz lepiej poznawałem zakonnika z San Giovanni Rotondo i uczyłem się żyć duchowością św. Franciszka z Asyżu. Przechodząc ciągły proces nawrócenia i uzdrowienia wewnętrznego, szukałem swoje drogi w Bożym planie. Pod koniec 1999r. poznałem o. Albina Srokę, franciszkanina mieszkającego w klasztorze w Jarosławiu, który w niedługim czasie został moim kierownikiem duchowym. To właśnie dzięki o. Albinowi, który zresztą był wielkim czcicielem św. O. Pio w Polsce, poznałem w 2001 r. tworzącą się dopiero, nową wspólnotę braci, by przyjrzeć się ich życiu, ich pracy poświęconej służbie człowiekowi cierpiącemu. Tak było do roku 2002, kiedy to w czerwcu miała miejsce w Rzymie kanonizacja o. Pio. Pojechałem na nią w intencji ostatecznego rozeznania mojego powołania, prosząc Boga w sercu, że jeśli wolą Jego jest, abym przyłączył się do wspólnoty Braci, to żebym tam w Rzymie ich spotkał. I tak się właśnie stało, w kilkusettysięcznym tłumie spotkałem ich ( tzn. dwóch) nawet dwukrotnie, co biorąc pod uwagę choćby rachunek prawdopodobieństwa, było bardzo mało prawdopodobne. Po raz kolejny jednak okazało się, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych i jeśli On zechce, to ludzie spotkają się nawet na krańcu świata. To rzymskie spotkanie ostatecznie utwierdziło mnie w przekonaniu, że moim powołaniem jest życie konsekrowane we wspomnianej wyżej wspólnocie braci.

Wreszcie nadszedł upragniony, choć trudny, bo obfitujący w bolesne rozstania ( mama, tata, brat) październik 2003r., kiedy to przekroczyłem progi domu formacyjnego Braci i rozpocząłem nowicjat. Rok później złożyłem swoje pierwsze śluby czasowe ubóstwa, czystości i posłuszeństwa, a także rozpocząłem prace z osobami niepełnosprawnymi intelektualnie w Warsztacie Terapii Zajeciowej znajdującym się przy sanktuarium Matki Bożej Bolesnej Królowej Polski Pani Ziemi Świętokrzyskiej w Kałkowie, gdzie też wspólnota ma swój dom zakonny. W tym samym 2004 r. z woli przełożonych podjąłem studia kierunkowe na wydziale fizjoterapii w Ostrowcu Świętokrzyskim, który ukończyłem w 2007 r. We wspólnocie poza codzienną pracą z osobami niepełnosprawnymi zajmowałem się formacją kandydatów do Wspólnoty ( co umożliwiły mi podyplomowe studia teologii duchowości katolickiej, które udało mi się skończyć w 2012 r. na KUL). W 2013 r. w seminarium diecezjalnym w Radomiu rozpocząłem studia teologiczne przygotowujące mnie do kapłaństwa.

Na koniec chciałbym jeszcze powiedzieć trochę o mojej wspólnocie. Wspólnotowość jest charakterystyczną cechą całej rodziny franciszkańskiej. Ojciec Franciszek mówił, że duchowe więzi są, a właściwie powinny być silniejsze niż pokrewieństwo krwi. Być bratem to odnajdywać braci i siostry we wszystkich i wszystkim, co stworzył Bóg, natomiast być bratem Chrystusa Cierpiącego – to odnajdywać Go w chorych, niepełnosprawnych, starszych, zniewolonych, zagubionych i zepchniętych na margines życia w rodzinie i społeczeństwie. Św. O. Pio powiedział: „W każdym chorym jest Jezus, który cierpi, ale w każdym ubogim chorym objawia się On niejako podwójnie”. Odkrywaniu tego ukrytego Oblicza Pańskiego bracia poświęcają swoje życie. Pragniemy czynić to w duchu franciszkańskiej pogody serca i słów pozostawionych nam przez św. O. Pio: „ Jeśli do łóżka chorego nie zaniesiecie miłości, na nic zda się cała farmakologia”. Tak więc miłość i pogoda ducha ma być tym, co wyróżnia naszą posługę i ma być podstawowym lekarstwem podawanym naszym podopiecznym. Taka bowiem kuracja pozwala leczyć rany duszy, które często są praprzyczyną dolegliwości fizycznych.

Nasza posługa oparta jest o odpowiednią formację, która czyni naszą pracę fachową i w pełni oddaną drugiemu człowiekowi. Św. O. Pio wyjawił kiedyś swoje wielkie marzenie zawarte w słowach: „Pragnę, by cały świat był domem ulgi w cierpieniu”. Z tego też powodu naszymi parafiami stały się domy dla osób starszych i ośrodki terapeutyczne, a ołtarzem, przy którym sprawujemy swoje święte misteria, jest łóżko chorego, na którym codziennie pielęgnujemy obolałe ciało samego Boga.

Na zakończenie chciałbym wszystkich czytających te słowa poprosić, na ile to będzie oczywiście możliwe, o stałą pamięć modlitewną za moich współbraci, za mnie oraz za tych , do których Bóg nas posyła, abyśmy mogli skutecznie czynić świat domem ulgi w cierpieniu tak, by wypełnić pragnienie naszego świętego o. Pio.

Z franciszkańskim pozdrowieniem

„Pokój i dobro”

– br. Paweł Bolibok ze zgromadzenia Braci Chrystusa Cierpiącego
– kapłan Kościoła katolickiego

Otagowano , , , .Dodaj do zakładek Link.

Możliwość komentowania została wyłączona.